Boom na szycie maseczek już się upowszechnił albo jak kto woli – spowszedniał. Przynajmniej w mojej rękodzielniczej okolicy. Teraz już chyba nie ma na Świecie rękodzielnika, który nie potrafiłby uszyć maseczki. Być może górnolotne stwierdzenie ale z mojego punktu widzenia tak widać.
Pandemia czy plandemia tak czy owak weszliśmy w nową epokę, erę w której musimy nauczyć się żyć ze świadomością choroby od zaraz. Wymyślali ludzie walki z zombie a tu proszę – życie napisało gorszy scenariusz. Moja nauczycielka od języka ojczystego powtarzała – zawsze może być gorzej. Trach – jest! Jak teraz żyć z zarazą za progiem? Wiele osób twierdzi, że to się kiedyś skończy, pobędzie i przeminie. Słabe jednostki powymierają a pozostaną te najlepiej przystosowane. Przekonałem się na własnej skórze o tym iż jeśli ma się coś złego zdarzyć to zdarzy się. Prędzej czy później ale się wydarzy.
Czy się skończy? Tak jak wszystko – kwestia czasu. Niestety raczej nie za naszej kadencji.
Dziś „Pani w sklepie” rzuciła – zamiast biżuterii musi pan teraz robić maseczki.
– Dlaczego mam je robić zamiast? – nasuwa mi się pytanie filozoficzne.
– Bo trzeba pomagać pielęgniarkom i lekarzom – usłyszałem odpowiedź.
– Rozumiem, że rękodzieło nie jest produktem pierwszej potrzeby. Człowiek bez niego przeżyje. Jednak nie widzę by Pani zrezygnowała z noszenia kolczyków i bransoletki. O! – tamta kobieta również ma bransoletkę i kolczyki. Pani kasjerka ma naszyjnik. Jaki jest powód, że je Pani założyła?
– Lubię je nosić, jedno to prezent a drugie sama kupiłam jako przypomnienie o… pewnych sprawach.
– Dlaczego więc mam szyć kagańce zamiast czegoś co komuś pozwoli przypomnieć o sprawach. Pozwoli oderwać się choćby na chwilę od przygnębiającej rzeczywistości. Człowiek ma różne potrzeby. Ja mam potrzebę aktualnie zrobienia czegoś co sprzedam i zaspokoję ważniejszą potrzebę.
Czy piekarz będzie szył maseczki gdy ludzie głodni?